niedziela, 6 lutego 2011

south, south #1

Curren$y - Pilot Talk

Dziś, po raz pierwszy zagłębię się w bardziej południowe klimaty. Ktoś powie "w końcu", przecież obecnie południe to najsilniejsza scena na rynku i w ogóle. No niestety, nie jestem ani wielkim fanem, ani nawet nie znam się na sałfern rap. Album ten, jest debiutem Curren$y'ego. Debiutem mainstream'owym, ponieważ wcześniej zdążył niezależnie wydać dwa albumy.

1. “Example”

2. “Audio Dope 2″
3. “King Kong”
4. “Seat Change” (featuring Snoop Dogg)
5. “Breakfast”
6. “Roasted” (featuring Trademark Da Skydiver & Young Roddy)
7. “Skybourne” (featuring Smoke DZA & Big K.R.I.T.)
8. “The Hangover” (featuring Mikey Rocks)
9. “The Day” (featuring Mos Def & Jay Electronica)
10. “Prioritize (Beeper Bill)” (featuring Nesby Phips)
11. “Chilled Coughpee” (featuring Devin the Dude)
12. “Address” (featuring Stalley)
13. “Life Under The Scope”


Na chwilę obecną, według last.fm, mam 78 odtworzeń tej płyty, z czego 47 w tym tygodniu. Przez ostatnie siedem dni był to najczęściej słuchany przeze mnie album. Co takiego ma w sobie ta płyta? Po raz pierwszy, walutę usłyszałem gdzieś w sierpniu. Po pierwszym przesłuchaniu odczucia były pozytywne, ale bez szału. Po jakimś tygodniu, w czasie pamiętnych upałów spacerując po mieście puściłem sobie PT raz jeszcze. Od razu poraziły mnie (w pozytywny sposób) bity, które mają w sobie taką lekkość i spokój zarazem. Leżąc w ogrodzie, nie namyślając się długo puściłem sobie od razy ten albumik.

Example to swoiste intro, które bardzo dobrze wprowadza nas w dalszą część płyty. Nie zwraca na siebie zbyt wiele uwagi, ale nie potrafię go przeskippować. Następnie słyszymy Audio Dope 2. Chyba największy kozak na płycie, bardzo dobry refren, świetne flow + bit dają mieszankę wybuchową którą można się jarać naprawdę długo!

Czymże byłby debiut wschodzącej gwiazdy bez Snoop Dogg'a?! Wielu raperów (i wokalistów/ek) wychodzi z założenia, że gościnny występ Doggfather'a to znakomita promocja dla albumu. W sumie racja, bo mimo tego, że ostatnie wyczyny Doggy Dogg'a nie powalają na kolana, to kiedy tylko usłyszę o jego featuringu, sprawdzam od razu z nadzieją na dobrą zwrotkę. Cóż, tym razem się nie rozczarowałem, ale też zbyt wiele dobrego powiedzieć nie mogę. Solidny występ bez fajerwerków.

Z innych gości, mamy w kawałku Roasted Trademark'a oraz Young Roddy'ego. Jest to jeden z najlepszych kawałków na płycie (top3 z pewnością) wokal Curren$y'ego w refrenie miażdży. W sumie, to nie jest śpiew,  coś pomiędzy nawijką a śpiewem, ale wychodzi bardzo dobrze. Zaskoczyła mnie bardzo dobra zwrotka Mos Def'a w The Day. Słyszałem kilka jego występów i raczej mnie nie porwały, ale tutaj jest naprawdę mocno. Mówiąc o gościach, grzechem byłoby zapomnieć o Devin'ie The Dude! Ten cienki głosik i-de-al-nie wpasował się w bit i zsynchronizował z gospodarzem.

Bity są bardzo dobre. Nie ma ani jednego słabszego. Produkcją zajął się w większości Ski Beatz, propsy dla niego! Naprawdę kawał wyśmienitej roboty.

Co do najważniejszej postaci na płycie, to nie mam zastrzeżeń. Reprezentant Nowego Orleanu ma ciekawy głos, flow też dobre, nie był monotonny. W zasadzie największym minusem jest długość, to tylko 42 minuty! Track więcej (albo dwa) naprawdę by się przydał. W końcu też, trzeba oddać hołd projektantowi okładki, która mnie osobiście powala.

Curren$y wydał ten album mając aż 29 lat, dodając fakt, iż jest do debiut, można z czystym sercem stwierdzić, że to o wiele za późno. Szczególnie, że jest to (drobny) kawałek naprawdę dobrej (baa, bardzo dobrej) muzyki. Nie byłbym obrażony gdybym mógł to usłyszeć wcześniej z przeświadczeniem, że ma jeszcze kilka takich albumów w swojej dyskografii. Niestety jak na razie są dwa krążki, trzeci w drodze. Kolejny materiał który mogę dodać do zakładki "czekam".

W skali szkolnej: 4+

1 komentarz:

  1. Sam muszę w końcu sprawdzić twórczość tego pana, bo na razie znam go tylko z mixtape'u z Wizem i zapowiada się po nim obiecująco.

    OdpowiedzUsuń