piątek, 10 czerwca 2011

this is STRAAANGE! #1

Aaron Dontez Yates znany jako Tech N9ne, jest jednym z najlepszych (obecnie) raperów na scenie. Tego już czterdziestoletniego! rapera zna każdy fan rapu. Mimo ostatnich zawodów, jakie nam sprawił król Kansas City, czekałem na nowy projekt. Słabsza formę tłumaczyłem sobie ilością wydanego materiału itd. Czy się zawiodłem?

one, two, three, four, five, six, seven, 6, 7!

1. The Pledge
2. Technicians
3. Military (Skit)
4. Am I A Psycho? Ft. B.o.B & Hopsin
5. He’s A Mental Giant
6. Worldwide Choppers Ft. Ceza, JLB.Hood, Uso, Yelawolf, Twista, BustaRhymes, D-Loc, & Twisted Insane
7. We Miss You Man (Skit)
8. I Love Music Ft. Kendrick Lamar &Oobergeek
9. Strangeland
10. Call From Richie (Skit)
11. The Boogieman Ft. Stokley of MintCondition & First Degree the D.E.
12. Cult Leader Ft. Liz Suwandi
13. Call From KC Poet Camile (Skit)
14. Fuck Food Ft. Lil Wayne, T-Pain, & Krizz Kaliko
15. Overtime Ft. Stevie Stone
16. Pornographic Ft. Snoop Dogg, E-40, & Krizz Kaliko
17. You Owe Like Pookie Ft. Jay Rock &Kutt Calhoun
18. Delusional Ft. Nikkiya
19. So Lonely Ft. Blind Fury & MackenzieO’Guin
20. If I Could Ft. Stephen Carpenter & Chino Moreno
21. Angry Caller (Skit)
22. Love Me Tomorrow Ft. Big Scoob
23. Mama Nem
24. Promiseland Ft. Nikkiya

Album (pomijając intro, które jedzie na patencie odliczania, "zwiechy" na 6 i 7 i powtarzania ich co raz szybciej, aż zlewają się w energiczny bas) rozpoczyna się mocnym, dubstepowym pierdolnięciem. Technicians to świetny kawałek, czuć w nim energię, czuć moc i, co najważniejsze, świeżość! Pierwszy na płycie skit, zgodnie z tytułem, wzoruje się na wojsku. Doprawdy nie wiem jak to lepiej ująć. Słyszymy kilku ziomków Niny ze Strange Music, którzy niczym Marines podczas marszu śpiewają-recytują-wykrzykują coś w rodzaju przysięgi, odezwy - wiecie o co chodzi. Następne co dane jest nam usłyszeć, to kolaboracja z B.o.B (za którym nie przepadam) i Hopsinem (którego nie znam)
Am I a psycho? Am I a psycho?
Yeah I'ma psycho, I guess I'ma psycho 
Świetny track. Nieziemsko pojechał każdy, nawet Bobby (do którego, jak już wspominałem, mam afekt) i Hopsin. Metal Giant nie wyróżnia się, ale też nie zaniża poziomu, nazwanie go wypełniaczem byłoby nadużyciem, ale zajarać się nie potrafię.

Nadszedł czas na największą sieczkę. Nie, sieczka nie odnosi się do choppers w tytule, choć można też tak to skojarzyć. Lista gości - imponująca. Twista, Twisted Insane, Busta Rhymes, Ceza, YelaWolf i jeszcze kogoś pominąłem. każdy, dosłownie KAŻDY nawija nieziemsko. Ja nie potrafię tak szybko mówić, a co dopiero nawijać pod bit. Wielkie brawa dla każdego z tych raperów.

Czas na trochę rozluźnienia. Skit, a następnie I Love Music nie są jakieś mega, ale miło relaksują. Jako że to dopiero jedna trzecia płyty, to chyba wiadome jest, że mamy odpocząć przed następnymi kozakami. Trzeba kiedyś odpocząć!

Strangeland. Nie znam tej laski z refrenu, nigdzie nie jest chyba wpisana, ale to co zrobiła zakrawa o Grammy, serio. No dobra, lekka przesada, z resztą kto dałby Grammy Award trackowi Tech N9ne'a? Co do bitu, jest spokojniejszy. Dużo spokojniejszy. Nina wypada pozytywnie, nawet bardzo. Czuć klimat. Boogieman ten klimat utrzymuje. Każdy z tych tracków mógłby znaleźć się bez problemu na "the hole" z K.O.D. Podobnie ma się sprawa z Cult Leader. Uwielbiam takie mroczniejsze klimaty w wykonaniu rapera z Kansas.

Jeżeli komuś nie leżą "mhroczne" podkłady i nawijka Niny, niech się nie martwi. Czas na bodaj najbardziej mainstreamowy utwór - Fuck Food. Nina, T-Pain, Lil Wayne i, na koniec, Big Krizz - miazga murowana. Wita nas elektronicznym skrzeczeniem, po nim następuje zwrotka (udana z resztą) Tecci, powrót do skrzeczenia i kolejne, już nie elektroniczne skrzeczenie, tym razem Lil Wayne'a. Wielki props z ten kawałek dla każdego z tych panów. Nie spodziewałem się tak dobrej kolaboracji. Pain po raz kolejny udowodnił, ze potrafi dać świetny refren, ale hejters gona hejt i tak...

O ile jeszcze w Fuck Food dało się dopatrzeć "ghrozy" to dalej jest już tylko luźniej. W zasadzie jedyna groza wyraża się chyba w bicie, ale jak kto woli. W Overtime dobra zwrotka Stevie'ego Stone'a. Pornographic to nawet dobra zwrotka Snoop'a który jest w formie, Doggumentary Music to w końcu jedna z lepszych produkcji roku. W You Owe Like Pookie wraca STRANGE! I to w najlepszym wydaniu. Czuć, że ten kawałek nie pochodzi ze zwykłej wytwórni. Calhoun i Jay Rock świetnie się wkomponowali.

Delusional to powrót do stylu znanego choćby z The Martini czy Low. Trochę nastrojowo, można skupic myśli, rozmyślać. Natomiast So Lonely jest znowu utworem z pazurem. Szybką nawijką, mocnym bitem i dobrym tekstem.

Do końca płyty zostały już tylko kawałek z Deftones - If I Could,  skit, Love You Tomorrow, Mama Nem i Promiseland z których przypadły mi szczególnie te dwa ostatnie.

Producenci udzielający się na płycie to B.o.B, Seven, Will Power, EmayDee, J.U.S.T.I.C.E. League, Jayson Bridges i Wyshmaster. Do podkładów nie mam najmneijszych zastrzeżeń. Każdy, w większym lub mniejszym stopniu, mi podszedł. Goście tak samo nie zawiedli, bardzo dobre refreny Nikkiy'i, goście z WorldWide Choppers, wymienienie już Hopsin i B.o.B. Weezy, Pain - każdy wypadł bardzo dobrze. Ich występy urozmaicają płytę, ale nie odwracają uwagi od głównego aktora. Tech N9ne jest świeży, to czego brakowało w nim od K.O.D. nagle wróciło. Ma pomysły na tracki, nie ma już powtarzającego się patentu nawijam + przyśpieszam wbija Krizz na refren + znowu ja, tym razem szybko od początku ewentualnie gość.

Podsumowując, otrzymaliśmy materiał wyśmienity, pełen rapu na najwyższym poziomie. Dla mnie płyta jest swoistym remedium na nudę która ogarnęła mnie w rapie. Po przesłuchaniu znowu stwierdziłem, że rap jest muzyką dla mnie najlepszą.

Ocena, jak zwykle w skali szkolnej: 5

środa, 23 marca 2011

Gangsta party #3

Ice Cube. Raper będący na scenie już od ćwierćwiecza. Początkowo w N.W.A. Potem zaczął pracować na własny rachunek. Poznał Public Enemy, stał się swego rodzaju bojownikiem o prawa czarnych. Jest 2008 rok. Wybory prezydenckie w USA, wyścig pomiędzy McCainem a Obamą. Obama zyskuje poparcie raperów takich jak Lil Wayne czy Jay-Z. A Ice Cube? Ice Cube wydaje swój ósmy w karierze album. Album na którym pokazuje, że wciąż ma coś do powiedzenia...

Ice Cube - Raw Footage
1. What is a Pyroclastic Flow
2. I Got My Locs On feat Young Jeezy
3. It Takes a Nations
4. Gangsta Rap Made Me Do It
5. Hood Mentality
6. Why Me?
7. Cold Places
8. Jack N The Box
9. Do Ya Thang
10. Thank God
11. Here He Come feat Doghboy
12. Get Money, Spend Money, No Money
13. Get Use to It feat WC & The Game
14. Tomorrow
15. Stand Tall
16. Take Me Away feat Butch Cassidy

Nie ma co ukrywać. To bardzo polityczna płyta. Lirycznie nawiązuje do lat 90. Śmiem twierdzić nawet, że to najlepsza pod względem tekstowym płyta Kostki od klasycznego The Predator. Brzmieniowo nie jest źle, choć nie ma klasycznego Westu. Cube wyraźnie odszedł na południe (a jeszcze niedawno wołał "to the west my niggas to the west!") ale źle też nie jest.

Intro jest ostre, klimatyczne. Głos Keith'a David'a informuje nas czym jest piroklastyczne flow. A czym jest? Jest tym "co się dzieje po wybuchu wulkanu, tym co się dzieje kiedy Ice Cube zaczyna płynąć, nic nie może przeżyć piroklastycznego flow i nikt nie przeżyje tego". Z pewnością siebie Jackson problemu nie ma jak widać. No ale cóż, to prawda, że jego flow tak ostre, tak brutalne potrafi przekazać emocje czy samą treść danego kawałka bez zaglądania w tekst.

Szybko wita nas pierwszy pełnoprawny utwór. I Got My Locs On jest luźne, na typowo south'owym bicie i z gościem prosto ze słonecznej Atlanty - Young Jeezy'm. Tekst o niczym konkretnym (locs to w slangu okulary noszone przez członków gangu crips) ale buja jak cholera i może się podobać. Mimo wszystko dalej znajdziemy duuużo lepsze kawałki.

Jakie? A takie jak It Takes a Nation. Tu już nie ma mowy o południu. Flow Cube'a to poezja. Z czystym sercem można powiedzieć, że ten kawałek mógłby znaleźć się na Death Certificate czy Predatorze, nie odstając poziomem. Krytyka rządu, agresja w głosie, agresja w bicie... to brzmi jak żywcem wyjęte z 90's!

Oto pierwszy singiel. Gangsta Rap Made Me Do It. Dalej jest równie dobrze jeśli chodzi o lirykę. Bit już spokojniejszy. Tematyka wciąż podobna. Kilka panczy. Po prostu masterpiece.

Kolejne trzy utwory prezentują zbliżony, dobry poziom. Kilka wersów godnych zapamiętania. W Hood Mentality ostro dostaje się rządowi amerykańskiemu i szkolnictwie. Bardzo dobry tekst. Why Me. Tutaj muszę się zatrzymać. Cube ma prawie czterdzieści lat, a dalej potrafi zrobić kawałek który wgniata całą scenę. Świetny bit od Hallway Productionz, tekst zaczynający się od: Why the fuck you wanna murder me? Wiadomo, tekst o człowieku do którego ktoś celuje. Tak w skrócie. Tego się nie da opisać słowami, to trzeba samemu usłyszeć... No i ten Musiq Soulchild w refrenie. <3

Cold Places to rapowe przedstawienie problemów wewnętrznych Ameryki. Ten track jest polityczny jak diabli. Nie ma owijania w bawełnę. Pan Jackson wali prosto z mostu co myśli.

Your honor, Osama, Obama 
Even, yo' momma, ain't fuckin with my comments
 Kolejny kawałek to opowieść o wyścigu szczurów. Nie będę teraz roztrząsał tego problemu, bo to nie leży w mojej kwestii. Z resztą, Cube opisał to w bardzo dobry sposób. Słychać w głosie zaangażowanie. Liryka jest pisana w bardzo osobisty sposób, a znajdziemy też kilka nawiązań do przeszłości MC z South Central.
Kolejny singiel - Do Ya Thang, jest chwilą relaksu od zaangażowanych społecznie czy politycznie tekstów. Mamy luźną nawijkę o tym, że (w skrócie, cytując) "jeśli nie możesz patrzeć na moją twarz, spójrz na mój samochód". Dobry banger.
Było luźno, były nawiązania do pierwszego czarnego w Białym Domu, czas na opowieść, o tym co Ice myśli o kondycji obecnego rapu. I mimo, że nie jest to track w stu procentach o rapie, to można go do tej kategorii podciągnąć. Kilka wspaniałych punchy. Świetne flow i bardzo dobry bit. Na następnych utworach, mamy wciąż bardzo dobry poziom Cube'a, oraz jednego gościa. Swoją obecnością w Here He Come uraczył nas niejaki Doughboy - pierworodny Kostki Lodu. Nie powiem, ma talent po tacie.  Czas przejść do jednego z najlepszych bangerów w historii Zachodniego Wybrzeża. Get Use To It. Trzech raperów. Cube, Dub i Game. Track ten miał być początkiem nowego Westside Connection, w którym Gracz miałby zastąpić Mack 10'a. Sam Game stwierdził tu:
I'm bout to join the Lench Mob, that's me squirtin' the mac, motherfuckers
 Ostatnie trzy kawałki to już typowe życiówki. Nastawione na przemyślenia, dają dobry, miejscami trochę funkowy klimat. Jest dobrze. Dowiadujemy się, że Cube boi się o Hip Hop, dowiadujemy się, że chce uciec od tych ludzi. Jeżeli chodzi o bity, to Mr West Coast Warlord nie stawiał na głośne nazwiska. Pojawili się kilka razy panowie z Hallway Productionz. Bit do It Takes a Nation to dzieło Emile'a, natomiast niejaki Maestro wyprodukował podkład do Gangsta Rap Made Me Do It. W Stand Tall przewinął się DJ Crazy Toones.
Ice Cube wrócił po dwóch latach z najbardziej politycznym i najbardziej południowym albumem w karierze.Postawił w głównej mierze na teksty, które są mistrzowskie (jak już wspominałem, chyba najlepsze od czasów The Predator). Część fanów, zarzucała temu krążkowi właśnie odejście od pure westu i południowy klimat. Ja w tym wady nie widzę. Pokazał raz jeszcze, że jest artystą uniwersalnym, który odnajdzie się na każdym bicie. W skali szkolnej daję 5
.

niedziela, 6 marca 2011

oldskuuuul #1

Nieważne czy słuchamy techno, rocka, rapu czy chórków gospel, należy znać podstawy gatunku. Stare płyty które może obecnie nie są nawet dobre, mają w sobie coś co sprawia, że słucha się ich z przyjemnością. Mówiąc o podstawach rapu, każdy wyobrazi sobie Nowy Jork i DJ'ów z lat 70 oraz 80. Grupy takie jak Run-DMC, Das EFX, Gangstarr oraz MC's w stylu LL Cool J. Niestety to nie o nich dzisiejsza notka, bowiem płyta którą się zajmę to:

The D.O.C. - No One Can Do It Better

1. It's Funky Enough
2. Mind Blowin'
3. Lend Me An Ear
4. Comm. Blues
5. Let The Bass Go
6. Beautiful But Deadly
7. The D.O.C. & The Doctor
8. No One Can Do It Better
9. Whrilwind Pyramind
10. Comm. 2
11. The Formula
12. Portrait Of A Master Piece
13. The Grand Finale

The D.O.C. to były członek N.W.A Pojawił się na pierwszej płycie (N.W.A & The Posse) następnie został w wytwórni Ruthless Records jako ghostwriter głównie Eazy'ego, jednak kiedy wybuchł konflikt Eazy - Dre, bardziej skłonił się do współpracy z doktorem.

Płyta to schyłek lat '80 dokładniej 1989. Nie jest to typowa gangsterka. Teksty są najczęściej humorystyczne, zdarzają się poważne. Ogólnie jest to taki solowy odpowiednik Run-DMC z zachodniego wybrzeża. Z gości mamy Michel'le w czwartym tracku (Commercial Blues). No nie jest to track, raczej coś w stylu skitu. Ciężko nazwać. Podobną rolę odgrywa Commercial 2 z gościnnym udziałem Dre, więc jedynymi gośćmi są Mc Ren (w The Formula) oraz całe N.W.A w najbardziej znanym chyba utworze z płyty - Grand Finale.

Sam D.O.C. na majku spisuje się wyśmienicie, dobry głos, dobre flow, no nic mu nie można zarzucić. Lirycznie to wyższa liga niż ówczesne N.W.A. Płytę zaczyna charakterystyczne It's Funky Enoguh. Ci którzy grali w GTA San Andreas i słuchali radia Los Santos na pewno kojarzą ten track. Skoczny, wesoły, no po prostu funkowy. I to zdecydowanie wystarczająco funkowy. Następny track już trochę bardziej agresywny ale wciąż bardzo dobry. Comm. Blues to pierwsze co mi w tej płycie "nie trybi". Nie podoba mi się ta wstawka, według mnie jest zupełnie niepotrzebna. Let the Bass Go , tytuł mówi sam za siebie, jest o muzyce. Większość tracków traktuje właśnie o muzyce rap. Z kolejnymi minutami płyta się uspokaja, mamy chill out'owe The Formula oraz Portrait of A Master Piece.

No i portret majstersztyku kończy nam tę "sielankę" czas na... Wielki Finał! Który zgodnie z tytułem jest wielki, bitem zajęli się Dre oraz Yella, dobry bujacz (jeżeli można tak nazwać bit z lat 80 to ten jest taki na pewno) Tekst to dzieło Doc'a, MC Ren'a oraz Ice Cube'a którego słyszymy jako pierwszego.
"wyobraź sobie czarnucha który jest ostry
pomnóż jego tyłek i otrzymasz to o co chodzi" 
 "moja melodia jest zabójcza jak zawleczka w granacie 
 nie możesz mnie odrzucić, czuję że zaraz wybuchnę"
"dlatego że odejdę myślisz że zostawiam Cię w spokoju
ale zostaję w Twojej dupie jak cholesterol 
 kiedy strzelam do jakiś twardych dup, to jak alcatraz
i kiedy uciekniesz lepiej byś szybko płynął 
bo złapię Cię fizycznie i psychicznie"
Wersy Cube'a które są po prostu mistrzowskie. A to tylko kilka wycinków z całej zwrotki. Nawinięte w ostrym, gangsterskim stylu.

Zwrotka MC Ren'a też nie odstaje:
"wielki finał, yo to mój czas na rozwałkę
 bo słabe czarnuchy zamieniają się w kurz
jeżeli jesteś słaby to nie moja wina 
 po prostu dostaniesz kopa w dupę i staniesz wryty jak słup"
Eayze E:
"pierdolić samochód zrobię pierdolony morderczy spacer"
"nigdy wrabiany zawsze wrabiający"
Ostatnia zwrotka należy do gospodarza. Doc stanął na wysokości zadania i zaprezentował taki sam poziom jak goście:
"jeżeli wprawia Cię to w śmiech to musi być śmieszne ale dla mnie jest zajebiste (powiedz czemu) bo robię na tym kasę" 

 Bity są od Dre. Kawał dobrej roboty. Oczywiście jest funku, dużo sampli no i jest klimat. W Grand Finale doktora wspomógł (jak już mówiłem) DJ Yella.

Ta płyta to niekwestionowany klasyk. Co prawda zapomniany ale jednak. Polecam sprawdzić każdemu. Dowód że lata osiemdziesiąte nie były opanowane przez wschodnie wybrzeże.

-6 w skali szkolnej.

piątek, 18 lutego 2011

mainstream #2

Marshall Bruce Mathers III. Lub po prostu Eminem. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Co z tego, skoro i tak jest ikoną rapu, a co za tym idzie, jego nieodłącznym elementem. Ja sam jestem nastawiony do niego krytycznie, po prostu robi z siebie pajaca.



Recovery wzbudziło tyle samo kontrowersji co sama postać Slim Shady'ego. Ogólnie śmieszna sytuacja bo w  końcu jest to łagodna płyta, z nastawieniem na refleksje a podzieliła słuchaczy na dwa obozy: jedni którzy wręcz kochają ten album i Ci którzy kochają go nienawidzić.

1. Cold Wind Blows
2. Talkin' 2 Myself (feat. Kobe)
3. On Fire
4. Won't Back Down (feat. P!nk)
5. W.T.P.
6. Going Through Changes
7. Not Afraid
8. Seduction
9. No Love (feat. Lil Wayne)
10. Space Bound
11. Cinderella Man
12. 25 to Life
13. So Bad
14. Almost Famous
15. Love The Way You Lie (feat. Rihanna)
16. You're Never Over
17. Untitled

Pierwsze co rzuca się w oczy, to refleksyjność. Em już nagrywał takie kawałki, ale teraz nagrywa cały album o swoich refleksjach! Okraszone są one świetnym flow i głosem, bardzo dobrymi bitami i wybitną techniką. I to jest  pierwszy zarzut antyfanów Recovery. Shady stracił pazur i podporządkował się rynkowi. Nie ma nic śmieszniejszego niż takie stwierdzenie. Właśnie te złośliwe komentarze w utworach, krytykowanie gwiazdek itd. mimo iż wydaję się być wojną z rynkiem, było podporządkowywaniem się pod jego wymagania. Każdy w końcu chce słuchać gościa który atakuje każdą gwiazdkę.

A ja? Ja przyznam szczerze, zakochałem się w tej płycie. Lubię takie klimaty które pozwalają na refleksje a jednocześnie nie narzucają nam tak bardzo toku myślenia. Kiedyś nawet powiedziałem, że to będzie klasyk i chyba nie mogę się z tym nie zgodzić nawet teraz kiedy emocje opadły. Tym po prostu trzeba się jarać. Kto nie docenia tej plyty to jest zapatrzony w Vive i MTV ;p

To może tak po kolei, płytę otwierają słowa
Cause some things just don't change 
It's better when they stay the same 
Altough the whole world knows your name 
So on the biggest days they came to see you spit on the game
Po których słyszymy właściwy już track Cold Wind Blows. Nastraja nas bardzo dobrze, jest kilka śmiesznych wersów
During an earthquake urine in your face 
Cause  you're fake, ahh what the fuck that hurt went
 jak i pierwsze rozkminy.
Alright then I quit, God I give up
Call it evil that men do, lord forgive me for what my pen do
This is for your sins, I cleanse you
You can repent but I warn you, if you continue
To hell I'll send you, and just then the wind blew
Drugi track to fenomenalne Talkin' 2 Myself. Ten refren Kobe'ego to po prostu poezja! Sam tytuł już daje do myślenia, a sam kawałek nie zawodzi. Słyszymy między innymi o dawnych planach artysty:


I almost made a song dissin Lil Wayne It's like I was jealous of him cause of the attention he was gettin I felt horrible about myself, he was spittin and I wasn't, anyone who was buzzin back then coulda got it Almost went at Kanye too, God it feels like I'm goin psychotic, thank God that I didn't do it
Zostajemy przeproszeni za dwa ostatnie albumy jak i przeprasza T.I. Lil Wayne'a i Kanye'ego Westa.
Ogólnie to lirycznie obraca się cały czas w okół podobnych tematów. Jednak Marshall robi to w sposób bardzo, bardzo dobry przykuwając naszą uwagę od pierwszej do ostatniej nutki.
Albumu można słuchać i słuchać nie czując znudzenia wsłuchując się i wgl nie zauważając zmiany utworów. To jest jak jedna wielka symfonia (no może teraz troszkę przesadziłem)  ale są takie utwory które wręcz wybijają się ponad przeciętność (co w tym wypadku znaczy, ponad poziom bardzo dobry). Pierwszą taką piosenką jest Talkin' 2 Myself, drugą Going Through Changes. Nie wiem czemu mi się tak podoba, ale początek trzeciej zwrotki, (wake up in the hospital, full of tubes) przyprawia mnie o dreszcze. Kocham po prostu. W ogóle od tego momentu zaczyna się poziom wybitny, po GTC słyszymy pierwszy singiel - Not Afraid który jak dla mnie jest po prostu krótkim opisem, streszczeniem całego albumu. Jarałem się tym dłuuugo. Kawałek któremu chcę poświęcić osobny kawałek, No Love. Najlepszy track Anno Domini 2010. Bez dwóch zdań. Lil Wayne jak tam jedzie to głowa mała. Liryka, flow, bit - to wszystko miażdży! To jak Weezy w pewnym momencie przyśpiesza, (Yeah put a dick in their mouth so i guess it's fuck what they say) to jak nawija Eminem, ten sampel z What Is Love, razem daje mieszankę wybuchową, mieszankę która długo nie schodzi z głośników. Tak więc, No Love zawiesiło baaardzo wysoko poprzeczkę i niestety żaden track już nie jest tak świetny. Co nie znaczy, że jest słabo. Wręcz przeciwnie. So Bad, Cinderella Man, Space Bound, 25 to Life i Almost Famous to jest poziom bardzo wysoki. W zasadzie mogę przyczepić się tylko do Love The Way You Lie. Wiem, wiem. Dużo zamieszania i promocji w okół tego było. Dużo zachwalania. Jednak ani panna Riri nie dała rady ani Em nie pokazał swoich możliwości. Nie żebym hejtował Rihannę, to co zrobiła z refrenem w Run This Town Jay'a Z to dla mnei absolutna czołówka śpiewanych rap-refrenów, po prostu nie siada mi ten kawałek i tyle. Co do gości, to jest ich mało. I bardzo dobrze, w końcu kto może powiedzieć lepiej o tym co się dzieje w głowie Slim Shady'ego jak nie on sam? Jedyna zwrotka została użyczona Wayne'owi i wiecie już co o niej myślę. Tak to jeszcze mamy wspomnianych już Kobe oraz Rihannę i niewspomnianą P!nk, która w moim osobistym odczuciu spisała się lepiej niż wokalistka z Barbadosu. Co do podkładów, to spotkałem się z opinią jako iż są najsłabszym ogniwem Recovery. No może producenckie majstersztyki to to nie są, ale jest dobrze, w niektórych momentach bardzo dobrze i nie ma na co narzekać. Co ciekawe, tylko jeden bit wyprodukował Dre i to jeszcze w kolaboracji z Nickiem Brongersem. Oprócz nich mamy Boi-1da, Just Blaze'a i kilku innych, w ostatnim kawałku jest Havoc. Podtrzymuję moje zdanie, to może być klasyk. Ma wszystko żeby się nim stać. Od podkładów przez teksty itd. W skali szkolnej po raz pierwszy od dawna mogę z czystym sumieniem dać 5.

niedziela, 6 lutego 2011

south, south #1

Curren$y - Pilot Talk

Dziś, po raz pierwszy zagłębię się w bardziej południowe klimaty. Ktoś powie "w końcu", przecież obecnie południe to najsilniejsza scena na rynku i w ogóle. No niestety, nie jestem ani wielkim fanem, ani nawet nie znam się na sałfern rap. Album ten, jest debiutem Curren$y'ego. Debiutem mainstream'owym, ponieważ wcześniej zdążył niezależnie wydać dwa albumy.

1. “Example”

2. “Audio Dope 2″
3. “King Kong”
4. “Seat Change” (featuring Snoop Dogg)
5. “Breakfast”
6. “Roasted” (featuring Trademark Da Skydiver & Young Roddy)
7. “Skybourne” (featuring Smoke DZA & Big K.R.I.T.)
8. “The Hangover” (featuring Mikey Rocks)
9. “The Day” (featuring Mos Def & Jay Electronica)
10. “Prioritize (Beeper Bill)” (featuring Nesby Phips)
11. “Chilled Coughpee” (featuring Devin the Dude)
12. “Address” (featuring Stalley)
13. “Life Under The Scope”


Na chwilę obecną, według last.fm, mam 78 odtworzeń tej płyty, z czego 47 w tym tygodniu. Przez ostatnie siedem dni był to najczęściej słuchany przeze mnie album. Co takiego ma w sobie ta płyta? Po raz pierwszy, walutę usłyszałem gdzieś w sierpniu. Po pierwszym przesłuchaniu odczucia były pozytywne, ale bez szału. Po jakimś tygodniu, w czasie pamiętnych upałów spacerując po mieście puściłem sobie PT raz jeszcze. Od razu poraziły mnie (w pozytywny sposób) bity, które mają w sobie taką lekkość i spokój zarazem. Leżąc w ogrodzie, nie namyślając się długo puściłem sobie od razy ten albumik.

Example to swoiste intro, które bardzo dobrze wprowadza nas w dalszą część płyty. Nie zwraca na siebie zbyt wiele uwagi, ale nie potrafię go przeskippować. Następnie słyszymy Audio Dope 2. Chyba największy kozak na płycie, bardzo dobry refren, świetne flow + bit dają mieszankę wybuchową którą można się jarać naprawdę długo!

Czymże byłby debiut wschodzącej gwiazdy bez Snoop Dogg'a?! Wielu raperów (i wokalistów/ek) wychodzi z założenia, że gościnny występ Doggfather'a to znakomita promocja dla albumu. W sumie racja, bo mimo tego, że ostatnie wyczyny Doggy Dogg'a nie powalają na kolana, to kiedy tylko usłyszę o jego featuringu, sprawdzam od razu z nadzieją na dobrą zwrotkę. Cóż, tym razem się nie rozczarowałem, ale też zbyt wiele dobrego powiedzieć nie mogę. Solidny występ bez fajerwerków.

Z innych gości, mamy w kawałku Roasted Trademark'a oraz Young Roddy'ego. Jest to jeden z najlepszych kawałków na płycie (top3 z pewnością) wokal Curren$y'ego w refrenie miażdży. W sumie, to nie jest śpiew,  coś pomiędzy nawijką a śpiewem, ale wychodzi bardzo dobrze. Zaskoczyła mnie bardzo dobra zwrotka Mos Def'a w The Day. Słyszałem kilka jego występów i raczej mnie nie porwały, ale tutaj jest naprawdę mocno. Mówiąc o gościach, grzechem byłoby zapomnieć o Devin'ie The Dude! Ten cienki głosik i-de-al-nie wpasował się w bit i zsynchronizował z gospodarzem.

Bity są bardzo dobre. Nie ma ani jednego słabszego. Produkcją zajął się w większości Ski Beatz, propsy dla niego! Naprawdę kawał wyśmienitej roboty.

Co do najważniejszej postaci na płycie, to nie mam zastrzeżeń. Reprezentant Nowego Orleanu ma ciekawy głos, flow też dobre, nie był monotonny. W zasadzie największym minusem jest długość, to tylko 42 minuty! Track więcej (albo dwa) naprawdę by się przydał. W końcu też, trzeba oddać hołd projektantowi okładki, która mnie osobiście powala.

Curren$y wydał ten album mając aż 29 lat, dodając fakt, iż jest do debiut, można z czystym sercem stwierdzić, że to o wiele za późno. Szczególnie, że jest to (drobny) kawałek naprawdę dobrej (baa, bardzo dobrej) muzyki. Nie byłbym obrażony gdybym mógł to usłyszeć wcześniej z przeświadczeniem, że ma jeszcze kilka takich albumów w swojej dyskografii. Niestety jak na razie są dwa krążki, trzeci w drodze. Kolejny materiał który mogę dodać do zakładki "czekam".

W skali szkolnej: 4+

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Gangsta party #2

WC. Dub C. Dub Sizzle. Jakby nie mówić, chyba każdy, kto choć trochę jara się rapem zna tego typa.
Jeden z moich ulubionych, chyba zaryzykuję i postawię go na trzecim miejscu w top10 ^^ Równa i bardzo dobra dyskografia (do tego dochodzą płyty z Westside Connection), jedno z najlepszych flow jakie słyszałem, tekstowo też źle nie jest.

Guilty by Affiliation
Winny poprzez członkostwo. Ostatni album rapera z Kaliforni, premierę miał dokładnie 14 sierpnia 2007 roku. Jaki jest ten album? Zachodni, bez wątpienia czuć tutaj gangsta rap w najlepszym wydaniu. A propos wydania, GbA zostało wypuszczone przez wytwórnię Ice Cube'a. Lench Mob Records, nawet na okładce mamy ryjek Cube'a, co samo już wskazuje, że będzie go na tej płycie dużo.

1. This is Los Angeles featuring Ice Cube
2. West Coast Voodoo featuring The Game
3. Jack and the Bean Stalk
4. Paranoid featuring Ice Cube
5. Guilty by Affiliation featuring Ice Cube
6. Dodgeball featuring Butch Cassidy, Snoop Dogg
7. Keep It 100 featuring Ice Cube
8. Crazy Toones for President
9. If You See a Bad Bitch featuring Ice Cube
10. Look at Me featuring Ice Cube
11. Side Dick
12. 80's Babies featuring Ice Cube
13. Gang Injuctions
14. Addicted to It featuring Ice Cube

Mało gości, dużo featuringów. Na całym krążku możemy usłyszeć sześć osób. Dużo? Nie, a jeszcze jak okaże się, że szóstą osobą jest DJ Crazy Toones który występuję tylko w skitach to zostaje pięciu gości. Mimo to, tylko w czterech na czternaście tracków możemy usłyszeć Dub'a samotnie, beż innych wykonawców. Początkowo liczba gościnnych występów Cube'a może zszokować, sam podszedłem do tej płyty w stylu: "ludzie, ja chce posłuchać Dub'a a tu ponad połowa kawałków zawiera Cube'a?!". Jednak obecność Kostki Lodu jest wbrew pozorom sporadyczna, (osiem refrenów + jedna zwrotka) i w ogóle nie odciąga uwagi od gościa który na tym materiale ma być najlepszy największy itp. Oprócz tego mamy jeszcze jedną zwrotę Snoop'a (naprawdę bardzo, bardzo dobrą) w Dodgeball'u, i w tym samym kawałku refren Butch'a Cassidy'ego (co ten gość wyprawia w refrenach Cube'a <3, muszę mu się bliżej przyjrzeć). Zaraz w drugim kawałku jest The Game. Nie oszukujmy się, nie lubię gościa, rapsy ma nawet dobre, ale całą swoją osobą mnie odpycha ( i ten pamiętny tekst w czasie wspominania 2Pac'a: "Gdyby Pac żył, miałby 38 lat") ale tutaj ma naprawdę konkretny występ, bardzo dobrze wypadł na tym bicie.

Wiemy już jak goście, a jak poradził sobie gospodarz? Dub to Dub, równy poziom (równy w tym przypadku oznacza bardzo dobry), potwierdza, że jest w czołówce Westu (i jednocześnie wraz z Kuruptem króluje w rankingu najbardziej niedocenionych raperów) tak naprawdę Wiliam był jest i będzie w cieniu Cube'a, szkoda. Teksty, no nie jest w tym mistrzem, ale da się słuchać i kilka razy miałem banana na twarzy słuchając co ma do powiedzenia. Flow? Ludzie, to jest Wiliam L. Calhoun! Jego nie można nawet posądzać, że źle nawinie! Flow to jego największy atut (wraz z głosem który jednak jest z nim związany) i tutaj wykorzystuje go w 95 %, czemu tylko tyle? Ja wręcz kocham jego przeciąganie samogłosek, a tutaj tego zabrakło :( tylko w jednym kawałku tak urozmaicił track :( 


To może kilka tracków wartych zapamiętania =D Płytę otwiera This is Los Angeles, jest to jednocześnie singiel promujący płytę. Konkret, dobry bit, tekst o życiu na ulicach LA.

I was raised in the hood called what the fuck nigga
W.C., ya better duck nigga
Fuck me, you're out of luck nigga
("This is Los Angeles", "This is Los Angeles")
Po tym West Coast Voodoo, jak mówiłem bardzo dobry występ Game'a, jarałem się tym przez jakiś miesiąc. No i track tytułowy, Guilty by Affiliation, tu Dub wspiął się na wyżyny swoich lirycznych możliwości! Plus świetny refren Ice'a i mamy najlepszy kawałek na płycie <3
It's like Russian Roulet with five bullets in the barrel
I'm located on the map, with latinos and black
American dream is pistol and a dope sack
Do a nigga gotta be rich, just to get over?
Do a gotta be a bitch to sit next to Oprah? 
Cause bein' black ain't a job it's a motherfuckin' adventure
Look, the gun shots won't cease
And rollin' by, if it ain't my enemies then it's the police
I'm askin', which one will kill me faster?
Is it that drive-by, or the cigarette causin' cancer? 
No i ten refren:
And if you guilty by affiliation
And you're subject to humiliation
And you're facin' incarceration
Probation or under investigation
Throw your hands up to the sky
Oh Lord please tell me why
My own people gon' testify
I'm in the hood and I don't have a alibi 
Podsumowując, płytę oceniam w skali szkolnej na 4+. To wszystko na dziś, do napisania ; D

niedziela, 16 stycznia 2011

mainstream #1

Miało być tak pięknie, miałem pisać o Kurupcie, Nasirze itd. a tu dupa. No cóż, nie miałem weny ani na tego bloga, ani na resztę :D Ale jak mawia południowy klasyk: Bitch I'm Back! (no klasyk to może za dużo powiedziane ale Slim Thug może czuć się dumny, że go cytuję!)

Ah, ostatnio mój gust jest rozszarpywany na wszystkie strony, jednego dnia słucham truskulu jak Rakim, następnego mocny mainstream w postaci Maino czy Young Jeezy'ego.

No i właśnie o Maino będzie dziś mowa. Zacznijmy:


1 Million Bucks feat. Swizz Beatz 
2 Scene 1: If Tomorrow Comes... 
3 Back To Life feat. Push! Montana 
4 Remember My Name 
5 Gangsta feat. B.G. 
6 Scene 2: The Meeting 
7 All The Above feat. T-Pain 
8 Here Comes Trouble 
9 Scene 3: Hating 
10 Hi Hater 
11 Let's Make A Movie 
12 Kill You 
13 Scene 4: Contemplating 
14 Runaway Slave 
15 Soldier 
16 Hood Love feat. Trey Songz 
17 Floating 
18 Scene 5: The Phone Call 
19 Celebrate 

Debiutancki album artysty z Nowego Yorku' u przesłuchałem dwa razy, nie ukrywam że bardzo mi podszedł (a w czasie pisania tej recenzji leci na moich głośnikach :D ) 

Na sam początek dość szybki luźny kawałek który fajnie wprowadza w dalszą część płytki. Następnie mamy skit If Tomorrow Comes, ogólnie skity na tej płytce nie przeszkadzają przynajmniej mi ;) 

Kolejny kawałek, Back To Life z "fitem" Push! Montany opisuje spotkanie Maino z przyjacielem po wyjściu z pierdla, IMO to ciekawy pomysł. 

Dwa kolejne kawałki: Remember My Name oraz Gangsta trzymają poziom poprzednich. Po drugim skicie słyszymy All The Above z IMO bardzo dobrym refrenem T-Pain' a, BTW to fajny bujający track. Po tym usłyszymy lekko bangerowe Here Comes Trouble gdzie mamy kolejne nawiązanie do dziesięcioletniej odsiadki rapera: 

Cytat:
Got homies all in jail


Trzeci skit- Hater rozmowa Maino z hejterem, zaraz po tym na głośniki wchodzi Hi Hater opisujące problem "hejteryzmu". Kolejny bujacz na płytce Let's Make a Movie.

Kill You- artysta opisuje monolog zabójcy wypowiadany do ofiary po którym następuje skit i cztery kawałki które nie zaniżają poziomu, jednak na uwagę zasługuje track Runaway Slave w którym Maino porównuje się do niewolnika. Płytę zamyka Celebrate który jest o... płycie If Tomorrow Comes.

Ogólnie cała płytka jest dobra lirycznie, bity są dobre miejscami bardzo dobre. Najlepsze kawałki ciężko wybrać gdyż cała płyta trzyma dobry poziom, ale moimi faworytami są: Kill You, Hi Hater oraz All The Above. Płytce daję mocne 8/10 



Oprócz debiutanckiej płyty, Maino wydał w chuj mixtejpów, z czystym sercem mogę powiedzieć, że najlepszy z nich to Art of War z tego (kurwa, z zeszłego!) roku, baa, on jest nawet lepszy od If Tomorrow Comes...


W tym roku ma wyjść druga płyta: The Day After Tomorrow, czekam!