poniedziałek, 24 stycznia 2011

Gangsta party #2

WC. Dub C. Dub Sizzle. Jakby nie mówić, chyba każdy, kto choć trochę jara się rapem zna tego typa.
Jeden z moich ulubionych, chyba zaryzykuję i postawię go na trzecim miejscu w top10 ^^ Równa i bardzo dobra dyskografia (do tego dochodzą płyty z Westside Connection), jedno z najlepszych flow jakie słyszałem, tekstowo też źle nie jest.

Guilty by Affiliation
Winny poprzez członkostwo. Ostatni album rapera z Kaliforni, premierę miał dokładnie 14 sierpnia 2007 roku. Jaki jest ten album? Zachodni, bez wątpienia czuć tutaj gangsta rap w najlepszym wydaniu. A propos wydania, GbA zostało wypuszczone przez wytwórnię Ice Cube'a. Lench Mob Records, nawet na okładce mamy ryjek Cube'a, co samo już wskazuje, że będzie go na tej płycie dużo.

1. This is Los Angeles featuring Ice Cube
2. West Coast Voodoo featuring The Game
3. Jack and the Bean Stalk
4. Paranoid featuring Ice Cube
5. Guilty by Affiliation featuring Ice Cube
6. Dodgeball featuring Butch Cassidy, Snoop Dogg
7. Keep It 100 featuring Ice Cube
8. Crazy Toones for President
9. If You See a Bad Bitch featuring Ice Cube
10. Look at Me featuring Ice Cube
11. Side Dick
12. 80's Babies featuring Ice Cube
13. Gang Injuctions
14. Addicted to It featuring Ice Cube

Mało gości, dużo featuringów. Na całym krążku możemy usłyszeć sześć osób. Dużo? Nie, a jeszcze jak okaże się, że szóstą osobą jest DJ Crazy Toones który występuję tylko w skitach to zostaje pięciu gości. Mimo to, tylko w czterech na czternaście tracków możemy usłyszeć Dub'a samotnie, beż innych wykonawców. Początkowo liczba gościnnych występów Cube'a może zszokować, sam podszedłem do tej płyty w stylu: "ludzie, ja chce posłuchać Dub'a a tu ponad połowa kawałków zawiera Cube'a?!". Jednak obecność Kostki Lodu jest wbrew pozorom sporadyczna, (osiem refrenów + jedna zwrotka) i w ogóle nie odciąga uwagi od gościa który na tym materiale ma być najlepszy największy itp. Oprócz tego mamy jeszcze jedną zwrotę Snoop'a (naprawdę bardzo, bardzo dobrą) w Dodgeball'u, i w tym samym kawałku refren Butch'a Cassidy'ego (co ten gość wyprawia w refrenach Cube'a <3, muszę mu się bliżej przyjrzeć). Zaraz w drugim kawałku jest The Game. Nie oszukujmy się, nie lubię gościa, rapsy ma nawet dobre, ale całą swoją osobą mnie odpycha ( i ten pamiętny tekst w czasie wspominania 2Pac'a: "Gdyby Pac żył, miałby 38 lat") ale tutaj ma naprawdę konkretny występ, bardzo dobrze wypadł na tym bicie.

Wiemy już jak goście, a jak poradził sobie gospodarz? Dub to Dub, równy poziom (równy w tym przypadku oznacza bardzo dobry), potwierdza, że jest w czołówce Westu (i jednocześnie wraz z Kuruptem króluje w rankingu najbardziej niedocenionych raperów) tak naprawdę Wiliam był jest i będzie w cieniu Cube'a, szkoda. Teksty, no nie jest w tym mistrzem, ale da się słuchać i kilka razy miałem banana na twarzy słuchając co ma do powiedzenia. Flow? Ludzie, to jest Wiliam L. Calhoun! Jego nie można nawet posądzać, że źle nawinie! Flow to jego największy atut (wraz z głosem który jednak jest z nim związany) i tutaj wykorzystuje go w 95 %, czemu tylko tyle? Ja wręcz kocham jego przeciąganie samogłosek, a tutaj tego zabrakło :( tylko w jednym kawałku tak urozmaicił track :( 


To może kilka tracków wartych zapamiętania =D Płytę otwiera This is Los Angeles, jest to jednocześnie singiel promujący płytę. Konkret, dobry bit, tekst o życiu na ulicach LA.

I was raised in the hood called what the fuck nigga
W.C., ya better duck nigga
Fuck me, you're out of luck nigga
("This is Los Angeles", "This is Los Angeles")
Po tym West Coast Voodoo, jak mówiłem bardzo dobry występ Game'a, jarałem się tym przez jakiś miesiąc. No i track tytułowy, Guilty by Affiliation, tu Dub wspiął się na wyżyny swoich lirycznych możliwości! Plus świetny refren Ice'a i mamy najlepszy kawałek na płycie <3
It's like Russian Roulet with five bullets in the barrel
I'm located on the map, with latinos and black
American dream is pistol and a dope sack
Do a nigga gotta be rich, just to get over?
Do a gotta be a bitch to sit next to Oprah? 
Cause bein' black ain't a job it's a motherfuckin' adventure
Look, the gun shots won't cease
And rollin' by, if it ain't my enemies then it's the police
I'm askin', which one will kill me faster?
Is it that drive-by, or the cigarette causin' cancer? 
No i ten refren:
And if you guilty by affiliation
And you're subject to humiliation
And you're facin' incarceration
Probation or under investigation
Throw your hands up to the sky
Oh Lord please tell me why
My own people gon' testify
I'm in the hood and I don't have a alibi 
Podsumowując, płytę oceniam w skali szkolnej na 4+. To wszystko na dziś, do napisania ; D

niedziela, 16 stycznia 2011

mainstream #1

Miało być tak pięknie, miałem pisać o Kurupcie, Nasirze itd. a tu dupa. No cóż, nie miałem weny ani na tego bloga, ani na resztę :D Ale jak mawia południowy klasyk: Bitch I'm Back! (no klasyk to może za dużo powiedziane ale Slim Thug może czuć się dumny, że go cytuję!)

Ah, ostatnio mój gust jest rozszarpywany na wszystkie strony, jednego dnia słucham truskulu jak Rakim, następnego mocny mainstream w postaci Maino czy Young Jeezy'ego.

No i właśnie o Maino będzie dziś mowa. Zacznijmy:


1 Million Bucks feat. Swizz Beatz 
2 Scene 1: If Tomorrow Comes... 
3 Back To Life feat. Push! Montana 
4 Remember My Name 
5 Gangsta feat. B.G. 
6 Scene 2: The Meeting 
7 All The Above feat. T-Pain 
8 Here Comes Trouble 
9 Scene 3: Hating 
10 Hi Hater 
11 Let's Make A Movie 
12 Kill You 
13 Scene 4: Contemplating 
14 Runaway Slave 
15 Soldier 
16 Hood Love feat. Trey Songz 
17 Floating 
18 Scene 5: The Phone Call 
19 Celebrate 

Debiutancki album artysty z Nowego Yorku' u przesłuchałem dwa razy, nie ukrywam że bardzo mi podszedł (a w czasie pisania tej recenzji leci na moich głośnikach :D ) 

Na sam początek dość szybki luźny kawałek który fajnie wprowadza w dalszą część płytki. Następnie mamy skit If Tomorrow Comes, ogólnie skity na tej płytce nie przeszkadzają przynajmniej mi ;) 

Kolejny kawałek, Back To Life z "fitem" Push! Montany opisuje spotkanie Maino z przyjacielem po wyjściu z pierdla, IMO to ciekawy pomysł. 

Dwa kolejne kawałki: Remember My Name oraz Gangsta trzymają poziom poprzednich. Po drugim skicie słyszymy All The Above z IMO bardzo dobrym refrenem T-Pain' a, BTW to fajny bujający track. Po tym usłyszymy lekko bangerowe Here Comes Trouble gdzie mamy kolejne nawiązanie do dziesięcioletniej odsiadki rapera: 

Cytat:
Got homies all in jail


Trzeci skit- Hater rozmowa Maino z hejterem, zaraz po tym na głośniki wchodzi Hi Hater opisujące problem "hejteryzmu". Kolejny bujacz na płytce Let's Make a Movie.

Kill You- artysta opisuje monolog zabójcy wypowiadany do ofiary po którym następuje skit i cztery kawałki które nie zaniżają poziomu, jednak na uwagę zasługuje track Runaway Slave w którym Maino porównuje się do niewolnika. Płytę zamyka Celebrate który jest o... płycie If Tomorrow Comes.

Ogólnie cała płytka jest dobra lirycznie, bity są dobre miejscami bardzo dobre. Najlepsze kawałki ciężko wybrać gdyż cała płyta trzyma dobry poziom, ale moimi faworytami są: Kill You, Hi Hater oraz All The Above. Płytce daję mocne 8/10 



Oprócz debiutanckiej płyty, Maino wydał w chuj mixtejpów, z czystym sercem mogę powiedzieć, że najlepszy z nich to Art of War z tego (kurwa, z zeszłego!) roku, baa, on jest nawet lepszy od If Tomorrow Comes...


W tym roku ma wyjść druga płyta: The Day After Tomorrow, czekam!

czwartek, 6 stycznia 2011

kolabo #1

Dawno nie pisałem ale mniejsza z tym ;p Dziś krótko, ale treściwie.

Jay Z oraz R. Kelly - tych panów chyba przedstawiać nie muszę? No ale tak po krótce, ten pierwszy to prawdziwa legenda, jeden z najlepiej znanych raperów świata, twórca hitu Empire State of Mind, nagrał kilka wspaniałych płyt w tym klasyczne Reasonable Doubt oraz Blueprint. Drugi to znany każdemu z I Believe I Can Fly, ikona R&B.


Co ich łączy? Pasja którą jest muzyka, talent, wielka kasa no i wydane w 2002 oraz 2004 dwie płyty :D
To co pierwsze rzuca się w uszy to niesłychana lekkość i świeżość. Obaj wykonawcy na majku brzmią znakomicie, wspaniałe flow Hovy i wokal Kelly'ego. Osobiście najmniej podobały mi się kawałki w których zabrakło Jiggi (tych na szczęście było mało) z prozaicznego powodu, mojej alergii wręcz na śpiew. Nie że nie lubię śpiewaków czy przeszkadza mi to, po prostu nie jara mnie śpiew i koniec kurwa gadki!
Teksty są głównie o niczym. To znaczy się o kobietach, pieniądzach i ogólnie o wszystkim co wprawi nas w dobry humor. Płyty są w luźnym klimacie i bardzo dobrze, nie ma ciężkiego truskulowego pierdolenia jak to jest źle na ulicy i w ogóle, ta płyta ma relaksować i robi to w doskonałym stylu. Jedyny minus to długość. The Bes of Both Worlds ma zaledwie dwanaście kawałków a "Nieskończony Biznes" jedenaście.

Słowem podsumowania, obydwa krążki jak już powiedziałem relaksują. Rap jest różnorodny, warto zawsze o tym pamiętać, Jay pokazał że potrafi nagrać coś na chill out, coś co może bez kompleksów konkurować z legendami G-Funku.